O Myśleniu Indukcyjnym i Dedukcyjnym.

O Myśleniu Indukcyjnym i Dedukcyjnym.

Często przywoływane myślenie od podstaw, to właśnie myślenie indukcyjne. To stan kiedy mamy mgliste pojęcie jak rozwiązać dany problem i po prostu się za niego zabieramy. Metodą prób i błędów, dochodzimy do wniosków i na ich podstawie, formułujemy naszą własną teorię. Richard Feynman zwykł mawiać, że nie rozumie jak to jest, że ludzie nie uczą się fizyki, żeby ją zrozumieć, ale jakoś inaczej. Jak bowiem wynika z mojej obserwacji samego siebie jaki i innych kolegów studentów, zwykliśmy korzystać częściej z myślenia dedukcyjnego, przynajmniej jeżeli chodzi o rozwiązywanie problemów na uczelni. Sądzę, że dzieje się tak, po prostu z poręczności tego sposobu myślenia, będąc przecież otoczonym setkami teorii, które już dziesiątki albo nawet setki lat temu wypracowali inni ludzie. Może być to być też spowodowane, nie tylko szacunkiem dla dorobku pokoleń, ale przyzwyczajeniem środowiskowym. Wszak, wyobraźmy sobie studenta, który na każdym kroku kwestionuje tezy stawiane przez swojego profesora. Chociaż na początku niewątpliwie, taka postawa spodobałaby się nie jednemu wykłądowcy, to w praktyce uniemożliwiałaby normalne prowadzenie zajęć. Tak właśnie dochodzimy do momentu, w którym myślenie indukcyjne choć uniezależniające myślowo, może spowalniać proces uczenia się. Jaki bowiem ma sens dodatkowe obserwowanie i nierzadko kwestionowanie, teorii Minzberga czy podawanie w wątpliwość piramidy Maslowa? Wydawać może się to nie tylko niepotrzebne, ale nawet niegrzeczne. Niemniej jednak to właśnie w taki sposób następuje postęp, właśnie przez podważanie, przez szukanie nowych kontekstów, przez czynienie dodatkowych obserwacji. Czyli myślenie indukcyjne, jest jednak lepsze? Nie do końca, ono również ma swoje ograniczenia, jest bowiem bardzo kosztowne energetycznie, z punktu wiedzenia pozyskiwania wiedzy. Wymaga dużo więcej zaangażowania i nierzadko grupy ludzi. W przeciwieństwie do myślenia dedukcyjnego, które bazuje na wiedzy poprzednich pokoleń. Chodzi więc o to, żeby odpowiednio dobierać style rozumowania, w zależności od sytuacji oraz rodzaju problemu przed, którym stoimy.

Skąd mam wiedzieć kiedy lepsze będzie rozumowanie indukcyjne, a kiedy dedukcyjne? Należy sobie zadać pytanie, czy uogólnienie mojej obserwacji będzie jej szkodziło, czy wręcz przeciwnie. Jeżeli poszerzając mój zakres badań będę przechodził do coraz bardziej ogólnego zarysu, nie powodując jednocześnie szeregu sprzeczności, odniosłem sukces używając metody indukcyjnej. Jak widać, po drodze do sukcesu metody indukcyjnej musi zostać spełnionych dużo założeń. Może to się jednak okazać niemożliwe, w zetknięciu z wielowymiarowym problemem wymagającym zróżnicowanych obserwacji. Podejmując decyzję o wyborze rodzaju rozumowania, warto więc najpierw odpowiedzieć sobie nia pytanie o zakres problemu oraz ocenić potrzebną ilość obserwacji. Aby zilustrwać dylemat, zaprezentuję dwa problemy do rozwiązania:

Mamy dwa klucze, którego użyć?

Piszemy oprogramowanie w języku Java, które codziennie skanuje nasz system CRM i porównuje go z wyciągiem z baku, w oparciu o kalendarz. W przypadku, gdy płatność, która powinna się pojawić, nie pojawia się, program automatycznie wysyła, mail z upomnieniem, do wybranego dłużnika.

W pierwszym przypadku, bardziej efektywne energetycznie, będzie najpierw po prostu spróbować użyć jednego, a potem drugiego klucza, czyli zastosować rozumowanie indukcyjne.

Będzie tak, bowiem intuicyjnie widzimy małe skomplikowanie problemu i nie przychodzi nam do głowy, żeby sięgać po teorie związaną z zamkami i kluczami do drzwi.

Z kolei, w drugim przypadku, widzimy złożoność problemu i nie chcemy nawet zaczynać bez wsześniejszej analizy, już dostępnych rozwiązań na portalu takim jak StackOver Flow. Wiemy bowiem, że nie ma sensu tracić czasu na coś co, ktoś już może kiedyś zrobił.

Z powyższych przykładów wynika więc, że głównym kryterium doboru odpowiedniego sposobu rozumowania jest czynnik energetyczny.

Każdy z nas w ułamku sekundy przeprowadza analizę posiadanej wiedzy w danym temacie i jest w stanie ocenić, czy będziemy potrafili poradzić sobie z danym problemem bez teorii, czy będzie ona konieczna, w celu poznania tematu i nie marnowania czasu na budowanie coś istniejącego.

Zachowanie balansu rozumowania

Jak wiemy życie składa się zarówno z tych problemów, które możemy rozwiązać indukcyjnie jak i dedukcyjnie. Wydaje mi się jednak, że zbyt często popełniamy błąd przyzwyczajenia. Oznacza to tyle, że częściej stosujemy to co zwykle dla nas działa, a nie to co obiektywnie patrząć zadziała najlepiej w danej sytuacji.

Podejmując decyzję, często nieświadomie poddajemy się impulsom i nieadekwatnie stosujemy obie metody rozumowania.

Ponownie z własnego doświadczenia jako przedsiębiorcy, mogę powiedzieć że zbyt często zdarzało mi się polegać jedynie na metodzie prób i błędów. Niechętnie zwracałem się ku wiedzy specjalistycznej, tylko dlatego że z reguły to dla mnie działało.

Sytuacja uległa jednak zmianie, gdy zacząłem mierzyć się z problemami, innej natury niż inżynieryjna. Okazało się bowiem, że eksperymentowanie i testowanie różnych podejść na współpracownikach nie zdaje egzaminu tak dobrze, jak testowanie różnych rozwiązań w przypadku oprogramowania komputerowego.

Koszty błędu były zwyczajnie zbyt duże, a dostępność literatury związanej z HR, tak duża że nie posłużenie się rozumowaniem dedukcyjnym, by chociaż częściowo ograniczyć ryzyka, byłoby nonsensem.

Z drugiej jednak strony, w swojej przedsiębiorczej karierze miałem również przyjemność przechodzenia przez różnego rodzaju akademie przedsiębiorczości, kursy, szkolenia czy studia i tak wyposażony rzucałem się w świat biznesu, niestety z marnym skutkiem. Powodem był, brak wiedzy którą anglosasi określają mianem tacit knowledge, czegoś czego nie da się przekazać. Umiejętności, które są nie uchwytne ani dla oka badacza, ani dla umysłu samych przedsiębiorców.

Często okazywało się bowiem, że moje umiejętności rozumienia, były niewystarczające do rzeczywistego pojęcia danego tematu i ułożenia eksperymentu, który pomógł by mi rozwiązać dany problem.

Nie siedziałem bowiem w głowie autora danej teorii, nie miałem też wystarczającego kontekstu intelektualnego, żeby z tej teorii skorzystać. Wydało mi się więc kluczowe, żeby odpowiednio problemy priorytetyzować, następnie rozważać je intuicyjnie i jeżeli pomysł na rozwiązanie nie przyjdzie w kilka następnych chwil, rozpocząć poszukiwania w źródłach zewnętrznych lub zmienić priorytet problemu, co udało mi się zilustrować na ryc.1

Sądzę, że oba sposoby rozumowania właściwie użyte, prowadzą do ogrniczenia czasu potrzebnego do rozwiązania problemu. Stąd aby dobre rozumowanie zastosować należy zawsze mieć w głowię myśl o tym by znaleźć jak najprostsze i minimalnie kosztowne wysiłkowo rowiązanie.